Czy może być coś gorszego od poważnej choroby? Może. Widmo znalezienia się z dziećmi i ciężką chorobą na bruku.
Czasami ludzie zastanawiają się, czy istnieje limit nieszczęść, które mogą spaść na jedną osobę. Beata, Wioletta i Monika właśnie do nich należą. Piekło zaczęło się pięć lat temu. Wtedy zmarła ich mama. Wioletta i Monika mieszkały z nią w lokalu komunalnym. Ich brat – uzależniony od alkoholu – który tak samo jak one miał prawo do mieszkania, rozpoczął w domu libacje i awantury. Każdy kolejny dzień przynosił niepewność i lęk sióstr o własne życie. Jak długo można tak wytrzymać? Wioletta i Monika uciekły od agresywnego brata i poprosiły o pomoc trzecią siostrę – Beatę. Ta, mimo iż sama wychowuje trzech niepełnosprawnych synów, zgodziła się je przyjąć. Czy mogła postąpić inaczej? Od wielu lat jest wolontariuszką – pracuje we wrocławskim punkcie wydawania żywności i odzieży, pomaga tysiącom osób. Teraz los przyparł do muru ją i jej najbliższych…
W ten sposób w dwupokojowym mieszkaniu Beaty zamieszkało osiem osób. Monika jest niepełnosprawna – ma porażenie mózgowe i padaczkę. Wioletta wraz z mężem wychowuje dwuipółletniego synka. Beata z kolei ma trzech synów – Jarka (23 lata), chorego na wodogłowie i z uszkodzonym w 90% słuchem, Krzysztofa (20 lat), który ma problemy adaptacyjne i kończył szkołę w trybie indywidualnym, oraz Kamila (18 lat), który ma wrodzoną toksoplazmozę i jest dzieckiem jednoocznym. Beata z braku miejsca śpi w przedpokoju na łóżku polowym.
Mąż Wioletty niedawno znalazł pracę – za 1,2 tys. zł miesięcznie. Jest na okresie próbnym. Ona sama również pracuje – za grosze na umowę zlecenie. Beata otrzymuje 620 zł zasiłku pielęgnacyjnego oraz alimenty na najmłodszego syna. Jej synowie nie są w stanie znaleźć pracy z powodu niepełnosprawności.
Chociaż dwa lata temu udało im się eksmitować brata z mieszkania, Wioletta i Monika nie mogą tam zamieszkać. To, co w nim zobaczyły, gdy otworzyły drzwi, złamało ich serce – puste ściany, dom całkowicie zdewastowany. Brat sprzedał wszystko, co tylko można, na alkohol – została tylko stara wanna w łazience… Wioletty, Moniki i Beaty nie stać na doprowadzenie mieszkania z powrotem do stanu, który pozwalałby na zamieszkanie. To, co mają, ledwie starcza na życie, nie wspominając o remoncie… A potrzebne jest po prostu wszystko – farby, gładź, grunt do ścian i sufitów, grunt do podłogi, drzwi pokojowe i kuchenne z futrynami, muszla sedesowa, zlewozmywak…
Chcemy zebrać pieniądze na remont mieszkania. Dzięki temu będzie mogła tam wrócić część rodziny Beaty.
Piekło musi się kiedyś skończyć. Sprawmy, by dla Beaty, Wioletty i Moniki ten moment nastąpił jak najszybciej!
Możesz im pomóc, wpłacając dar na konto:
Chrześcijańska Służba Charytatywna
ul. Foksal 8
00-366 Warszawa
89 1240 1994 1111 0010 3341 1988
z dopiskiem: „mieszkanie”