Przekaż nam 1,5% podatku. Wpisz nasz KRS 0000 220 518 w swoim zeznaniu podatkowym lub skorzystaj z darmowego programu do rozliczenia PIT

Pomoc dzieciom Ukrainy 2010

Czasami, jeśli mogę, towarzyszę mojemu mężowi jako wolontariuszka w jego wyjazdach związanych z pracą dla ADRA. Byliśmy wcześniej razem w Wietnamie, Tajlandii i Nepalu i zawsze wracałam z tych wyjazdów bogatsza w nowe doświadczenia. Jednak marcowy wyjazd na Ukrainę był dla mnie bardzo szczególny i cieszę się, że mogłam w nim uczestniczyć. Do tej pory zawsze wyjeżdżaliśmy z większą grupą osób, tym razem jechaliśmy tylko we dwoje. Dopiero od roku mam prawo jazdy. Przeważnie jeżdżę tylko po okolicy. Po raz pierwszy odważyłam się prowadzić większy samochód na dłuższą trasę.

            Celem naszego wyjazdu było zawiezienie dywanów oraz odzieży i zabawek dla dzieci przebywających w dwóch domach dziecka na Ukrainie w ramach programu „Pomoc dzieciom Ukrainy 2010”. Pojechaliśmy tam również po to, aby zapoznać się z potrzebami obydwóch domów dziecka oraz przeprowadzić rozmowy o potencjalnych wspólnych projektach w ramach współpracy związanej z programami sponsorowanymi przez Unię Europejską.

            Obydwa ośrodki, które odwiedziliśmy, położone są niedaleko granicy polskiej, w obwodzie wołyńskim. Pierwszy dom znajduje się w małej miejscowości o nazwie Hołowne, drugi w Zabołocie. W pierwszym przebywa ok. 130 dzieci, z czego prawie 80 to sieroty. Pozostałe dzieci posiadają rodziców, ale z różnych przyczyn ich rodzice nie są w stanie się nimi opiekować. Wszystkie dzieci mają stwierdzony różny stopień debilizmu. W drugim domu nie ma sierot, ale dzieci mają często głębokie upośledzenia zarówno fizyczne jak i umysłowe, dodatkowo przebywa tam kilkoro dzieci z zespołem Downa.

            Dzień naszego wyjazdu był mroźny i gdy obudziłam się o czwartej rano akurat za oknem sypał śnieg, to jednak w ciągu dnia pogoda zrobiła się ładna i słoneczna. Mimo, że wyruszyliśmy rano, na granicę dotarliśmy wieczorem, między innym dlatego, prowadziłam samochód powoli oraz jeszcze po drodze odbieraliśmy dywany od osób, które życzliwie zareagowały na prośbę ADRA o podarowanie dywanów na rzecz domów dziecka.

            Po długim czasie oczekiwania oraz różnych przygodach na granicy, które w końcu skończyły się dobrze, szczęśliwie mknęliśmy przez ośnieżone drogi, szukając jednocześnie pierwszego domu dziecka w miejscowości Hołowne, gdzie na nas oczekiwano. Mimo późnej pory, kilkoro osób spotkanych na ulicy pokierowało nas do miejscowości o której im powiedzieliśmy. Ku naszemu zdziwieniu objechaliśmy ją całą wzdłuż i wszerz i nie mogliśmy znaleźć naszego celu podróży. Ponieważ zrobiło się bardzo późno i byliśmy już niesamowicie zmęczeni, a w wiosce wszystkie światła były pogaszone, mój mąż podjął decyzję, że prześpimy do rana w samochodzie i dopiero w ciągu dnia odszukamy naszą szkołę.

            Rankiem obudziło nas słońce odbijające się od śniegu oraz odgłosy osób czekających na autobus na pobliskim przystanku. Od nich mój mąż dowiedział się, że przejeżdżając szybko źle przeczytaliśmy na mijanym znaku drogowym nazwę miejscowości i zamiast w Hołowne (Головне) znaleźliśmy się w Horodne (Городнє). Zmarznięci i trochę niewyspani dotarliśmy w końcu do naszego pierwszego domu dziecka, gdzie zostaliśmy serdecznie i ciepło przywitani. Dzieci na pierwszy rzut oka nie sprawiają wrażenia chorych, wyglądają na zadbane i uśmiechnięte. W większości są otwarte i ciekawe, nie boją się rozpoczynać rozmowę z nieznajomymi, reagując śmiechem na nasze próby rozmawiania w języku ukraińskim.

            Nauczyciele i dyrekcja, mimo dużego opóźnienia z naszej winy, bardzo miło nas przyjęli, z wyrozumiałością i z uśmiechem wysłuchując naszych przygód. Doświadczyliśmy ich ukraińskiej gościnności w postaci przytulnego pokoju gościnnego oraz pięknie przygotowanego specjalnie dla nas posiłku.

            Podczas oficjalnej rozmowy w gabinecie dyrektora dowiedzieliśmy się wielu rzeczy o zasadach działania tego domu, programie nauczania mającego na celu przystosowywanie podopiecznych do życia w społeczeństwie po opuszczeniu domu dziecka. Byłam pod dużym wrażeniem dobrego systemu organizacji funkcjonowania tego miejsca oraz pozytywnego podejścia do wychowanków.

            Ośrodek jest w trakcie budowy na swoim terenie obiektu sportowego z basenem. Dodatkowo dyrektor przedstawił nam swoje pragnienie postawienia szklarni, w których dzieci mogłyby uprawiać pomidory i ogórki dla swoich potrzeb oraz kwiaty i nasiona na sprzedaż. Mogłyby w ten sposób posiadać choć trochę własnych pieniędzy oraz nauczyć się umiejętności mogących okazać się przydatnymi w ich samodzielnym życiu. Dodatkowo dyrektor myśli o rozbudowie warsztatu stolarsko – ciesielskiego, który również byłby pomocny w nauczeniu uczniów praktycznych umiejętności. Mój mąż jako przedstawiciel ADRA Polska oraz jeden z przedstawicieli ADRA Ukraina spotkali się na miejscu i razem z dyrektorem prowadzili wstępne rozmowy o tym, jak powinna przebiegać ich współpraca co do przygotowania i realizacji odpowiedniego projektu.

            Dużo czasu zajęło nam szczegółowe obejrzenie sal szkolnych, internatu, oraz różnych pomieszczeń potrzebnych do prowadzenia tego typu ośrodka. Mogłam zobaczyć młodzież uczącą się praktycznych umiejętności – haftującą, malującą pomieszczenia a nawet pomagającą w renowacji podłogi.

            Podoba mi się pomysł przyuczania młodzieży do wykonywania drobnych napraw i majsterkowania. Budynki ośrodka są remontowane przy dużej pomocy ze strony uczniów, przyuczonych do wykonywania użytecznych prac podczas zajęć szkolnych. Szkoła prezentuje się według mnie imponująco, nie widziałam chuligańsko poniszczonych przedmiotów ani wymalowanych nieuprzejmymi napisami ścian. Przypuszczam, że uczniowie dbają o ten ośrodek między innymi dlatego, że włożyli w jego renowację własną pracę i czas.

            Chłopcy dziarsko pomogli nam przenieść dywany z samochodu do pomieszczenia szkolnego. Po wykonaniu wspólnej pamiątkowej fotografii udaliśmy się od razu do kolejnego domu dziecka, gdyż już następnego ranka czekała nas podróż z powrotem do Polski.

            Drugi dom dziecka, który odwiedziliśmy, znajduje się w miejscowości Zabołocie. Wydał mi się trochę mniejszy i wymagający większego remontu oraz nakładu pracy. W czasie rozmowy z dyrektorką zostały ustalone potrzeby dotyczące funkcjonowania tego ośrodka, min. budowa pomieszczeń sportowo – rehabilitacyjnych, jak również potrzeba stworzenia warsztatu stolarsko - ciesielskiego.

            Zostaliśmy oprowadzeni po wszystkich salach szkolnych, gdzie mogliśmy się przywitać i krótko porozmawiać z dziećmi. Z uśmiechem i sentymentem przywitałam zwyczaj, który nie wiem czy jeszcze obowiązuje w polskich szkołach – na powitanie dorosłych osób wchodzących do klasy wszystkie dzieci wstają i mówią „dobryj den” a na pożegnanie „dopobaczenia”. Pamiętam, że jako dziecko mieliśmy taki zwyczaj witania w szkole, teraz odczułam, jak jest to miłe dla osób odwiedzających szkolne klasy.

           Również w tej szkole zostawiliśmy dywany, ubranka i zabawki. Po serdecznym pożegnaniu i wyrażeniu nadziei, że to nie jest nasza ostatnia wizyta, powróciliśmy na nocleg do pierwszej szkoły w Hołowne, położonej bliżej granicy polsko-ukraińskiej.

            Czekając w długiej kolejce następnego dnia zgasiliśmy silnik naszego samochodu… i już nie mogliśmy go ponownie uruchomić. Przyczyną tego okazał się rozładowany akumulator. Bardzo pomocni okazali się ukraińscy policjanci i strażnicy graniczni, którzy zorganizowali pomoc i ponownie uruchomili nasz samochód. Dodatkowo, gdy zobaczyli w naszych dokumentach, że jesteśmy z organizacji charytatywnej pozwolili nam przejechać przez granicę bez czekania w kilkugodzinnej kolejce . Jedynie pani celniczka po ukraińskiej stronie zaczęła zadawać nam pytania związane z celem naszej wizyty na Ukrainie i naszą organizacją. Kiedy dowiedziała się w którym domu dziecka byliśmy na jej twarzy pojawił się uśmiech. Spytała „a to wy pojechaliście do Horodne zamiast Hołowne?”Byliśmy bardzo zdziwieni, że na granicy posiadają o nas taką informację. Okazało się, że pani celniczka pochodzi z Hołowne a jej kuzynka pracuje w domu dziecka, w którym byliśmy i opowiedziała jej o naszej śmiesznej pomyłce, i że na nas czekali całą noc a my spaliśmy w Horodne. Od razu wywiązała się między nami sympatyczna rozmowa, Tetsuo odpowiadając na jej pytania opowiedział jej o swojej pracy dla ADRA i trudnych doświadczeniach w Mozambiku, które zbliżyły go do Pana Boga. Bardzo miło zostaliśmy potraktowani na granicy zarówno po ukraińskiej jak i polskiej stronie.

            Mimo mroźnej pogody, zmęczenia i wielu niespodzianek po drodze, obydwoje z mężem wracaliśmy do domu bogatsi w nowe doświadczenia i wdzięczni Panu Bogu za możliwość chociaż w małym stopniu służenia innym ludziom a jednocześnie otrzymywania tak wiele od Niego i od innych. Jak napisał apostoł Jan w 1 liście Jana 4:11-12 „Umiłowani, jeżeli Bóg nas tak umiłował, i myśmy powinni nawzajem się miłować. Boga nikt nigdy nie widział; jeżeli nawzajem się miłujemy, Bóg mieszka w nas i miłość jego doszła w nas do doskonałości.”

Opracowała: Edyta Hayashi

Zapisz się na Newsletter
Chrześcijańska Służba Charytatywna
ul. Foksal 8
00-366 Warszawa
Telefon:
(22) 31 31 425
E-mail:
biuro@bliskoserca.pl
Facebook
YouTube
Ta strona używa plików Cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Czytaj więcej »
Zamknij