24 lutego 2011 roku – to był dla nas naprawdę ważny dzień tutaj, w Rwandzie. Wreszcie, po miesiącach problemów z transportem, zaangażowania wielu naszych przyjaciół mogliśmy uroczyście zacząć rozdzielać wózki inwalidzkie zebrane podczas akcji „Białostoczanie Afryce”. Z tej okazji ADRA Rwanda zorganizowała specjalną ceremonię w jednej ze szkół, w której wcześniej Chrześcijańska Służba Charytatywna, Polska Pomoc i Fundacja ADRA Polska zbudowały podjazdy dla uczniów z niepełnosprawnością ruchową. Zaproszono wiele ważnych osobistości, m.in. przedstawicieli władz lokalnych, Ministerstwa Edukacji, a także reprezentanta osób niepełnosprawnych w parlamencie rwandyjskim. Nie zabrakło też czworga pierwszych dzieci, które otrzymały wózki z Białegostoku. Był i czas na muzykę narodową i tańce – jak zawsze tutaj podczas takich uroczystości – oraz przemówienia zaproszonych gości.
My też mieliśmy swoje pięć minut. Rozległy się ogromne brawa, kiedy wspomnieliśmy o tym, że ten sprzęt rehabilitacyjny pochodzi od osób niepełnosprawnych w Polsce; że również one dobrze rozumieją, co to znaczy podejmować codziennie walkę, by żyć normalnie. Ważnym i wzruszającym zarazem momentem było z pewnością wystąpienie przedstawiciela parlamentu rwandyjskiego. Gdy miał osiem lat, zachorował na polio. Dziś porusza się tylko o kulach.
– Dziękuję Polakom, którzy pomagają niepełnosprawnym Rwandyjczykom, czyli pomagają również mi – powiedział.
Punkt kulminacyjny stanowiło przekazanie wózków inwalidzkich dzieciom, które na nie czekały. Patrick, który od stycznia do szkoły był noszony codziennie na rękach, przyznał, że do szczęścia brakowało mu już tylko tego pojazdu. Baraka, Jean Paul i Jeanne – każdy z nich wybierał swój wózek. Uśmiech na długo nie schodził z ich twarzy.
Następnego dnia wyruszyliśmy w drogę przez rwandyjskie wzgórza, by dotrzeć do kolejnych dzieci. Pierwsza była Niwemutoni (dziewczynka, której fotografia znalazła się na plakacie informującym o akcji w Białymstoku). Czekaliśmy chwilę na jej mamę, która od świtu pracowała w polu. Sytuacja materialna tej rodziny jest bardzo ciężka. Mama Niwemutoni nie wie, czy będzie w stanie posłać ją do szkoły. Teraz walczą z mężem o wystarczającą ilość pożywienia; walczą o to, żeby przeżyć. Mimo to ze łzami w oczach dziękowała za szansę, jaką otrzymała jej córka.
Odwiedziliśmy też centrum, w którym przebywa około 25 dzieci z różnymi rodzajami niepełnosprawności. Wcześniej placówka ta nie posiadała odpowiedniej liczby wózków. By dzieci mogły być w szkole, opiekun musiał je zawozić pojedynczo: zabierał jedno, wracał, zabierał kolejne i tak dalej! Zostawiliśmy im niezbędny sprzęt rehabilitacyjny.
W drodze do kolejnego miejsca otrzymaliśmy informację, że chłopiec, do którego jedziemy, ma wózek inwalidzki, ale jest już on dla niego za mały. Ktoś powiedział, że najwyżej wymienimy wózki, tak żeby nic się nie zmarnowało. To, co zobaczyliśmy, rozwiało nasze plany. Trudno nam było uwierzyć, że w ogóle można poruszać się tym „pojazdem”! Naszym zdaniem, nadawał się on już tylko na złom: bez przednich kół, opon, z kawałkami czegoś, co służyło za krzesełko... Kolejny raz przekonaliśmy się, że warto było zorganizować tę akcję.
Przed nami jeszcze kolejne wizyty w rwandyjskich domach, szkołach, a nawet w szpitalu… Już teraz jednak chcielibyśmy gorąco podziękować wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do przeprowadzenia tej małej akcji. Ocalili oni marzenia o edukacji choć garstki rwandyjskich dzieci z niepełnosprawnością.
Obecnie realizujemy w Rwandzie kolejne projekty związane z edukacją, m.in. lekcje informatyki i arteterapię w Domu Dziecka w Gamoni i Centrum Dzieci Ulicy w Kigali.
tekst: Anna i Paweł Romaniukowie
korekta: mon